niedziela, 16 września 2012

Mateusz Malinowski: w każdy trening wkładam całe serce, by coś z niego wynieść.

Marcin Fejkiel: Przed Tobą drugi sezon w jastrzębskich barwach. Co dał Ci ten pierwszy, debiutancki rok w Jastrzębskim Węglu? 

Mateusz Malinowski: Myślę, że był to rok nauki siatkówki w profesjonalnym wydaniu. Biorąc pod uwagę to, że wcześniej grałem w pierwszej lidze, był to dla mnie duży przeskok. Nabrałem trochę doświadczenia, zagrałem w kilku spotkaniach. Cenny był też wyjazd do Kataru na Klubowe Mistrzostwa Świata, gdzie mogłem zobaczyć, jak wygląda tak duża impreza siatkarska od podstaw. Nie sposób nie wspomnieć o pracy z trenerem Lorenzo Bernardim, który był najlepszym siatkarzem na świecie, zna się na tym, co robi, wskazuje, jaka powinna być nasza mentalność, na czym mamy się skupiać, czyli pokazuje nam cechy, które są potrzebne do tego, by stać się dobrym siatkarzem.

Jesteś najmłodszym zawodnikiem w zespole. Nadal czujesz się “szarą myszką”, jak stwierdziłeś w jednym z wywiadów, czy w tym względzie coś się jednak zmieniło?

Poprzez to, że zostałem w jastrzębskim zespole na kolejny sezon, nabrałem większej pewności siebie. Nie musiałem już wchodzić jako nowicjusz do zespołu, teraz to inni zawodnicy, którzy są nowi, pytają mnie o różne sprawy, a ja już wiem, co będzie na treningu, na czym najbardziej zależy trenerowi, co jest istotne i gdzie trzeba się bardziej postarać. Oczywiście w każdy trening wkładam całe serce, by coś z niego wynieść.



Kiedy przychodziłeś do Jastrzębia mówiono o Tobie “talent na miarę drugiego Wlazłego”. Taka “etykieta” pomaga młodemu zawodnikowi czy jest obciążeniem?

Powiem szczerze, że osobiście nigdy takiej opinii na swój temat nie słyszałem. Myślę, że znacząco różnię się stylem gry od Mariusza Wlazłego. On jest trochę innym zawodnikiem jeśli chodzi o ogólną charakterystykę. Oczywiste jest to, że do niego mi sporo brakuje. W ogóle ciężko dokonywać takich porównań, a jeśli już mielibyśmy to robić, to jestem typem zawodnika zbliżonym raczej do Michała Łasko [Mateusz podobnie jak Michał jest graczem leworęcznym – przyp.red.]. Obaj wymienieni atakujący są świetni, ale Mariusz Wlazły lubi raczej szybkie piłki grane do skrzydła, natomiast Michał specjalizuje się w kończeniu piłek wysokich.

Dotąd w Jastrzębskim Węglu dostawałeś niewiele szans gry, głównie w awaryjnych sytuacjach, np. kiedy czołowych graczy trapiły kontuzje. Z jednej strony jako ambitny sportowiec pewnie chciałbyś występować na parkiecie w większym wymiarze czasu, a z drugiej strony zapewne masz świadomość, że wielu rówieśników marzy choćby i o tej roli, którą jak na razie spełniasz w silnej drużynie.

W poprzednim sezonie wystąpiłem w pięciu meczach: trzech ligowych pod nieobecność Michała Łasko, a także w benefisie Tomasza Wójtowicza i Lecha Łasko oraz Pucharze Polski. Poza tym były również epizody w meczach ligowych. Trzeba zwrócić uwagę na to, że mieliśmy trochę ciężką i napiętą sytuację. Potraciliśmy punkty z zespołami, z którymi nie powinniśmy sobie na to pozwolić. Walczyliśmy o jak najwyższe miejsce przed play-off, a ciągła gonitwa za czołówką uniemożliwiała luźniejsze podejście do meczów. Więc ci zawodnicy, którzy grali najwięcej, m.in. kadrowicze, nie mogli zejść i odpocząć. Może gdyby było inaczej, dostawałbym więcej szans pokazania się. Ale i tak uważam, że tragedii nie było. Wielu zawodników w moim wieku nawet nie dotknęło parkietu w PlusLidze. Jeśli nasza gra się ustabilizuje, będziemy grać spokojniej, to może w spotkaniach z potencjalnie słabszymi rywalami moich wejść na boisko będzie więcej. Myślę, że to doświadczenie z poprzedniego sezonu powinno zaprocentować.

W zeszłym roku dostałeś się na studia w Katowicach. Wiadomo, jaki jest status siatkówki w Polsce. Jak zatem reagowali Twoi koledzy i koleżanki ze studiów na to, że mają w grupie siatkarza z czołowego klubu PlusLigi?

Tak naprawdę to... nikt nie wiedział o tym, że gram w Jastrzębskim Węglu. Ale ja sam nie byłem na wielu zajęciach, w sumie zaliczyłem bodajże dziesięć wykładów. Starałem się łączyć sport z nauką, ale moja przygoda z uczelnią skończyła się w grudniu. Treningi uniemożliwiły mi dalsze studiowanie. Nie ukrywam, że jestem za to na siebie trochę zły. Z drugiej strony, jeżeli chciałbym coś robić na dwa fronty, to w siatkówce nie zrobiłbym takich postępów, jak przez ten rok. Czas, który musiałbym poświęcić na naukę, mogłem przeznaczyć na odpoczynek, porządne przygotowanie do treningu. Teraz, kiedy jestem już bardziej ograny, wiem z czym to się wszystko “je”, być może podejmę studia na miejscu w Żorach.



Zauważyłem, że jesteś wobec siebie bardzo krytyczny. Otwarcie przyznałeś na przykład, że do Jastrzębskiego Węgla trafiłeś mając duże braki w wyszkoleniu. Ludzie raczej niechętnie przyznają się do słabości. Ty nie masz z tym problemu?

Uważam, że samokrytyka jest potrzebna. Siatkówka to gra błędów. Chodzi o to, żeby swoje błędy naprawiać i nie odpuszczać elementów, w których są pewnie mankamenty, tylko jak najwięcej nad nimi pracować i dążyć do perfekcji. Bez tego niczego się nie osiągnie.

Jak układają się Twoje relacje z Michałem Łasko? Z jednej strony to największa gwiazda zespołu, zawodnik, który ciągnie jego grę. Ale z drugiej to także – jakby nie było – Twój konkurent do miejsca w wyjściowym składzie.

Podchodzę do tego raczej tak, że muszę go naśladować, żeby za jakiś czas godnie go zastąpić. Oczywiście zawsze mogę liczyć na podpowiedzi i pomoc z jego strony. Jeśli chce mi coś przekazać, to po prostu to robi. Ja również czasem pytam go, co zrobić w danej sytuacji, żeby było dobrze. Zatem: tak, jest to mój konkurent, ale na razie nie do przeskoczenia.

O takich zawodnikach jak Ty mówi się, że “nie mają układu nerwowego”. Na boisku rzadko okazujesz emocje. Naprawdę tak ciężko wyprowadzić Cię z równowagi, czy tak dobrze je maskujesz?

Będąc młodszym od kolegów, zwyczajnie nie mogę okazywać emocji! Trzeba być pewnym siebie, nawet cwanym. A mecz traktuję jak trening. Jeśli zablokuję rywala, to tak jakbym wykonał skuteczny blok podczas zajęć na koledze z mojego zespołu stojącym po drugiej stronie siatki. Dlatego odwracam się, zbieramy się z kolegami w kółko i cieszymy się wspólnie. Przesadne demonstrowanie swojej radości i wykrzykiwanie jej w stronę rywala pod siatką, jest nie na miejscu. I nie jest zgodne z duchem fair play. Ważny jest wzajemny szacunek dla przeciwnika. Siatkówka nie jest przecież grą kontaktową, jak boks. Gdybym sam trafił na chcącego mi w ten sposób uprzykrzyć życie zawodnika, nie byłbym pobłażliwy, ale starałbym się na nim odegrać swoją dobrą grą.

Wzorujesz się na Karolu Bieleckim oraz Sebastianie Świderskim, a więc sportowcach niezłomnych, którzy podnosili się po ciężkich urazach. To właśnie tę cechę cenisz szczególnie w sporcie?

W szczególności cenię waleczność oraz to, że dla sportu jest się gotowym poświęcić całe swoje życie i po każdej kolejnej kontuzji próbuje się wrócić, niezależnie od tego, co by się stało. Na takich ludzi trzeba patrzeć z podziwem i takich ludzi trzeba szanować, bo nie każdy potrafiłby się podnieść.

jastrzebskiwegiel.pl

Dziś mija 7 lat. Tak dawno, a wydaje się, jakby to było wczoraj. Bo… ,,Arek był Aniołem, a Anioły nie żyją na Ziemi…’’

5 komentarzy:

  1. Fajny wywiad, sympatyczny zawodnik. Być może w przyszłości może stanowić o sile naszej reprezentacji :)

    Arek... Pamiętamy...
    [*]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja lubię tego gracza, wydaje się być taki miły i serdeczny.
    Arek [*]

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehe... akurat na moim pierwszym meczu na jakim byłam on grał całe spotkanie :)
    Fajny wywiad: "Chodzi o to, żeby swoje błędy naprawiać i nie odpuszczać elementów, w których są pewnie mankamenty, tylko jak najwięcej nad nimi pracować i dążyć do perfekcji."- z takim podejściem można zajść naprawdę daleko. Życzę powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że przerwał studia. No ale cóż, zapewne trudne jest pogodzić karierę sportową, oraz naukę.
    Hmm, wydaję mi się, że jak na razie jest bardzo skromny, ciągle chce się uczyć. I to jest jego atut :) Chęć rozwoju, zdrowa samokrytyka.

    Trzymam za Niego kciuki !

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo sympatyczny zawodnik :)
    mam nadzieję, że pogra trochę więcej w Pluslidze w przyszłym sezonie :))

    OdpowiedzUsuń