poniedziałek, 29 października 2012

Przegrana z Mistrzem Polski

Witam was serdecznie w ten zimny, poniedziałkowy poranek. Na początek chciałam was przeprosić za to, że nic nie napisałam na temat środowego meczu JW z francuzami. Ale niestety zmogła mnie choroba i nie byłam nawet w stanie śledzić wyniku. Wspomnę tylko krótko, że wygraliśmy w Pucharze CEV w 1/16 finału z Rennes Volley 3:0 (25:22, 25:23, 30:28). W wyjściowym składzie znalazł się m.in. Radek Zbierski, nominalny przyjmujący, który w obliczu kontuzji Damiana Wojtaszak wystąpił jako libero. To by było na tyle :) Byle w rewanżu poszło równie dobrze.

Jastrzębski Węgiel - Rennes Volley
Druga część niestety nie jest już tak optymistyczna i wesoła jak poprzednia. Jastrzębski Węgiel przegrał wczorajsze spotkanie z Resovią na Podpromiu. Jasne, liczyłam sie z tym, że tak może się stać, bo w końcu Resovia jest bardzo silnym zespołem i w tym spotkaniu każdy mógł zostać zwycięzcom. Ale bolą rozmiary porażki i styl gry. 3:0 to na pewno nie jest wynik którym można się chwalić. Co się na to złożyło? Niezbyt dobra dyspozycja atakującego, kiepska gra blokiem środkowych, niekończenie ataków. Niestety, tak było. Teraz trzeba tylko się podnieść i stawić czoła Skrze w następnym tygodniu. Wierzę, że sztab i zawodnicy wyciągną wnioski.

Jakub Popiwczak
Pisząc o wczorajszym spotkaniu nie można nie wspomnieć o debiutującym w PlusLidze młodym libero, Jakubie Popiwczaku. Ten zaledwie 16-letni chłopak rozegrał naprawdę dobre spotkanie, radził sobie nawet z trudną zagrywką Resoviaków! Jest przed nim jeszcze mnóstwo pracy, ale może obok Wojtaszka, Zatorskiego czy dobrze prezentującego się Bika, może kiedyś namieszać w siatkarskim światku. czego oczywiście mu życzę. Wczoraj komentatorzy skierowali w stronę tego chłopaka mnóstwo ciepłych i pozytywnych słów. I to były naprawę zasłużone komplementy. Bardzo podobało mi się również to, że był traktowany jak członek zespołu, mimo bardzo młodego wieku. Było widać, że koledzy nie traktowali go z wyższością, wręcz przeciwnie, pomagali mu na boisku nie tylko w przyjęciu trudnych zagrywek (tutaj ukłony w stronę Michała Kubiaka) ale również w sferze psychicznej, co było niezwykle ważne dla Kuby. Myślę że to miało wpływ na to, że nie bylo widac po nim tremy. Cytując komentatorów: "Czasem te pierwsze spotkania sa stresujące dla młodych zawodników. Nawet butów nie można porządnie zawiązać.". Także słowa uznania dla Kuby. Oby tak dalej :) Mimo przegranej, udany debiut.

Jak to mawiał pewien nasz rodak, cały czas do przodu, staramy się przede wszystkim! :)

Resovia - Jatsrzębski
Asseco Resovia Rzeszów – Jastrzębski Węgiel 3:0 (25:22, 25:23, 25:23).

MVP: Zbigniew Bartman

Asseco Resovia Rzeszów: Bartman, Kovacević, Nowakowski, Kosok, Tichaczek, Achrem, Ignaczak (libero) – Grzyb, Lotman.

Jastrzębski Węgiel: Łasko, Martino, Czarnowski, Tischer, Holmes, Kubiak, Popiwczak (libero) – Violas, Polański, Gierczyński.

niedziela, 21 października 2012

Blokiem za trzy punkty

Jastrzębianom udało się zatrzeć złe wrażenie po meczu II kolejki z Politechniką Warszawską wygrywając z Lotosem na własnym boisku 3:0.



Początkowo pierwsza partia zaczęła się dobrze dla gości z Gdańska, głównie za sprawą Pawła Mikołajczaka, który popisał się trudną zagrywką. Jednak sytuacja została szybko opanowana przez gospodarzy i wygrali partię do 21.

Drugi set był bliźniaczo podobny do pierwszego, jednak w tej partii dłużej utrzymywała się wyrównana gra. W połowie seta dał znać o sobie grający dotychczas niemrawo Martino i set zakończył się równiez wynikiem 25:21.



Trzecia partia była do stanu 20:20 grą cios za cios. Jastrzębianom udało się odskoczyć na 4 oczka rywalom (24:20), jednak ryzyko Hietanena na zagrywce się opłaciło i Fin zdobył dla swojej drużyny trzy punkty. Na więcej Gdańszczanom nie pozwolil Michał Łasko i pewny, atakiem zakończył seta i spotkanie przy stanie 25:23.

W tym spotkaniu bardzo dobrze funkcjonował Jastrzębski blok. W tej rywalizacji gospodarze osiągnęli miażdżącą przewagę nad gośćmi (14:5).

MVP: Russell Holmes

Jastrzębski Węgiel – Lotos Trefl Gdańsk 3:0 (25:21, 25:21, 25:23)




Jastrzębski Węgiel: Łasko, Martino, Czarnowski, Tischer, Holmes, Kubiak, Wojtaszek (libero) Gierczyński, Zbierski, Polański.

Lotos Trefl Gdańsk: Hietanen, Łomacz, M. Kaczmarek, Gawryszewski, Mikołajczak, Żaliński, Rusek (libero) oraz Mika, Kamiński, Kaźmierczak, Szczurek.



PO MECZU POWIEDZIELI:

Michał Łasko, kapitan Jastrzębskiego Węgla: 

Nie trzeba mówić, jakie znaczenie miał dla nas dzisiejszy mecz po ostatniej porażce w Warszawie. Dlatego cieszymy się z wygranej, ale myślami jesteśmy już przy kolejnym meczu ligowym z Resovią Rzeszów.

Lorenzo Bernardi, trener Jastrzębskiego Węgla:

Po spotkaniu w Warszawie wiedzieliśmy, że musimy ciężko pracować i poprawić nasza grę. Jestem pewien, że możemy prezentować się lepiej. Dzisiaj zrobiliśmy krok naprzód, jeśli chodzi o naszą grę. Teraz skupiamy się na naszym najbliższym celu, czyli środowym spotkaniu w Pucharze CEV.



Grzegorz Łomacz, kapitan Lotosu Trefla Gdańsk:

Gratuluję zwycięstwa drużynie Jastrzębskiego Węgla. Zagraliśmy dzisiaj nienajlepszy mecz. Musimy poprawić naszą grę już w następnym spotkaniu.

Dariusz Luks, trener Lotosu Trefla Gdańsk:

Chcę pogratulować zwycięstwa rywalom. Nasz zespół musi cały czas grać maksymalnie, na 90-100 procent swoich możliwości. W dzisiejszym spotkaniu były przestoje, rwana, nierówna gra po obu stronach siatki.

źródło



A już w środę zagramy z francuskim Rennes Volley 35 w Pucharze CEV. Trzymamy kciuki ;)

piątek, 19 października 2012

Rob Bontje: Czekam na moment, kiedy będę mógł pokazać swoją wartość.

Marcin Fejkiel: Na początek porozmawiajmy o reprezentacji Holandii. W lecie zeszłego roku mówiłeś tak: „(...)przechodzimy ciężki okres, część graczy rezygnuje z gry w kadrze, wchodzą do niej młodzi zawodnicy, którym brakuje ogrania. Liczymy na nowe otwarcie”. Uwierzyłbyś, że zaledwie po roku czasu będziecie mogli „konsumować” tak dobre wyniki, jak triumf w Lidze Europejskiej, awans do Ligi Światowej oraz wywalczenie kwalifikacji do przyszłorocznych mistrzostw Europy? 

Rob Bontje: Bez wątpienia dokonał się progres w naszej grze. Myślę, że paradoksalnie na naszą korzyść zadziałało to, że nasz trener i sztab szkoleniowy jest jeszcze mało doświadczony, a przez to miał nieprawdopodobną motywację, by osiągnąć jakiś znaczący sukces. To samo zresztą dotyczy młodszych graczy w kadrze, którzy byli otwarci na wszelkie uwagi, chłonęli wszystkie wskazówki, potrafili je przenieść na boisko i to dało wymierny efekt.



Tiago Violas nie mógł odżałować tego, że dwukrotnie pokonaliście reprezentację Portugalii po zaciętych tie-breakach i tym samym zabraliście im miejsce w przyszłorocznej Lidze Światowej.

Trzeba było widzieć kapitana Portugalii Joao Jose po drugim naszym meczu w tej rywalizacji. Brałem wspólnie z nim udział w pomeczowej konferencji prasowej i mogę powiedzieć, że był kompletnie rozbity. Spoglądał w statystyki i nie mógł odżałować, że pomimo tego, iż w większości elementów przemawiały one na ich korzyść, to jednak my byliśmy górą w tej konfrontacji. Ale tak to właśnie w siatkówce bywa, taki jest jej urok, że często o wszystkim decydują jedna czy dwie piłki.

Z kolei wasi sąsiedzi Belgowie nie mogą wam pewnie wybaczyć tego, że sprzątnęliście im sprzed nosa przepustkę do mistrzostw Europy? Czy fakt, że pokonaliście lokalnego rywala dał wam podwójną satysfakcję?

Wiadomo, że pojedynki z krajami sąsiednimi mają często swoją dodatkową wymowę, ale my w siatkówce mamy z Belgami normalne, przyjazne relacje. Co innego jest w piłce nożnej. Tutaj tego typu sprawy nabierają innego wymiaru, chociaż też dotyczy to bardziej konfrontacji z Niemcami aniżeli Belgią. Jedyny smaczek naszych pojedynków z Belgią był chyba taki, że wielu naszych kadrowiczów na co dzień występuje w lidze belgijskiej i pewnie wyjątkowo zależało im na tym, by pokazać z dobrej strony i coś udowodnić kolegom klubowym.

Jesteś kapitanem reprezentacji ″Pomarańczowych″, ale w turnieju kwalifikacyjnym do ME zagrałeś łącznie 12 setów. Czym było to podyktowane?

W lecie mieliśmy kilkunastodniowe zgrupowanie na Cyprze. Dwa dni po przyjeździe ze zgrupowania doznałem kontuzji mięśnia. Wraz z rozpoczęciem eliminacji do mistrzostw Europy, nie czułem się jeszcze w pełni sił. Wiedząc, że mogę dać z siebie maksymalnie 80-85 procent, wolałem ustąpić miejsca innym, którzy byli zupełnie zdrowi. Mimo to, wydaje mi się, że w kilku meczach znacząco pomogłem swojej drużynie. I nie chodzi tu tylko o wsparcie mentalne, które starałem się przekazywać chłopakom cały czas. Najważniejszy w tym wszystkim i tak był rezultat końcowy, czyli przypieczętowanie awansu.



Obok Nico Freriksa, innego byłego gracza Jastrzębskiego Węgla, jesteś obecnie najstarszym zawodnikiem w kadrze narodowej. Jak długo zamierzasz jeszcze reprezentować barwy narodowe?

W sumie w reprezentacji Holandii rozegrałem jakieś 250-260 spotkań. Jeszcze parę lat temu, kiedy naszej drużynie narodowej niespecjalnie się wiodło, pewnie szybciej mogłyby pojawić się w mojej głowie myśli o zakończeniu kariery. Ale teraz? W obliczu zbliżających się mistrzostw Europy mam naprawdę wielką motywację do tego, by grać i nadal cieszyć się siatkówką.

W dorosłość wkraczałeś będąc świadkiem największych sukcesów w holenderskiej siatkówce. Czy z tej perspektywy trudniej jest ci zaakceptować obecny stan tej dyscypliny w Holandii?

Trzeba uzmysłowić sobie jedną rzecz: 20 lat temu to była inna dyscyplina. A do tego sport znajdujący się w trójce najbardziej popularnych w kraju. Kibice często dokonują porównań naszych osiągnięć z tamtymi, odwołują się do tamtego okresu, ale myślę, że nie ma to sensu. Po pierwsze w holenderskiej siatkówce obecnie brakuje ludzi, którzy chcieliby w nią inwestować. Jest problem ze znalezieniem sponsorów choćby na jeden ważny turniej. W Holandii siatkówkę uprawia 125 tysięcy ludzi, co jak na wielkość naszego kraju jest wynikiem zupełnie niezłym. Niemniej jednak poziom ligi obniża się z roku na rok. Zawodnikom ciężko utrzymać się z grania w siatkówkę we własnym kraju, dlatego wyróżniający się młodzi gracze szybko wyjeżdżają zagranicę. Dla zobrazowania stanu rzeczy powiem tylko, że obecnie w kadrze narodowej jest zaledwie jeden gracz z ligi holenderskiej.

Jastrzębski Węgiel jest w sumie twoim ósmym klubem. Co cię podkusiło, by po siedmiu latach gry we włoskiej Seria A, najlepszej lidze świata, przenieść się do Polski?

Przede wszystkim polemizowałbym z tym, czy Serie A nadal jest najlepszą ligą na świecie. Kiedyś tak było, ale czy tak jest nadal? Wątpię. A odpowiadając na pytanie, wyjazd do Polski potraktowałem jako nowe wyzwanie. Przedyskutowałem sprawę z wieloma znajomymi, sam też miałem pewne wyobrażenie na temat tego, co może mnie czekać, mając w pamięci wcześniejsze występy w Polsce z kadrą narodową i stykając się z tym niepowtarzalnym klimatem dla siatkówki. Czy nie żałuję tego kroku? Nigdy tak nie pomyślałem, zwłaszcza że jest mi dane współpracować ze świetną grupą ludzi zarówno na boisku, jak i poza nim.



Kiedy przychodziłeś do polskiej ligi, były trener Jastrzębskiego Węgla – Tomaso Totolo przewidywał, że staniesz się jednym z najlepszych środkowych w PlusLidze? Z różnych względów, także zdrowotnych [Holender w styczniu tego roku w meczu Pucharu Polski doznał skręcenia stawu skokowego – przyp.red.], w pierwszym roku gry w Polsce było o to trudno. Jak będzie w nowym sezonie?

To oczywiste, że każdy zawodnik chciałby grać jak najwięcej. Każdego dnia staram się dawać z siebie wszystko i mocno pracuję nad tym, żeby być coraz lepszym. Czekam na moment, kiedy będę mógł pokazać swoją wartość. Ale pamiętajmy, że na boisku może występować jedynie siedmiu graczy z podstawowego składu. Jasne, że chciałbym być graczem pierwszej szóstki, niemniej mam satysfakcję także wtedy, kiedy mogę wejść na zmianę i pomóc zespołowi. Dobry zespół potrzebuje 13-14 zawodników na wysokim poziomie.

Jak układa ci się współpraca z trenerem Lorenzo Bernardim, z którym miałeś jeszcze okazję występować w jednej drużynie na boisku w barwach klubu z Werony?

Graliśmy razem krótko, w sumie chyba trzy miesiące. Z technicznego oraz taktycznego punktu widzenia Lorenzo jest świetnym fachowcem. Imponuje mi jego szerokie spojrzenie na zespół i przywiązywanie wagi do szczegółów. Pod tym względem jest on – obok Roberto Piazzy, z którym miałem przyjemność pracować w Sisleyu Treviso – najlepszym trenerem z jakim dotąd pracowałem.

A jak w ogóle odnajdujesz się w polskich realiach?

Świetnie! Jeśli nie wierzysz, odsyłam cię do mojej żony. Myślę, że ona powie to samo. Wielu moich znajomych dziwi się, kiedy im mówię, że w Polsce czuję się lepiej, niż tam gdzie grałem ostatnio, czyli w Treviso. Myślę, że pokutują jeszcze dawne stereotypy dotyczące Polski - że jest to zimny, słaby ekonomicznie kraj. Ja mam tutaj wszystko, czego mi potrzeba, mogę tylko komplementować – zarówno klub, jak i kraj. W Polakach najbardziej podoba mi się to, że są ludźmi dumnymi. Przy czym nie jest duma rozumiana jako wyniosłość czy zadufanie, ale raczej jako poczucie własnej godności. Imponuje mi też wasza energia życiowa, pracowitość Polaków, chociażby górników pracujących w kopalniach należących do naszego sponsora. Natomiast jedyną rzeczą, do której nadal nie mogę przywyknąć są polskie drogi. Nie wiem, dlaczego są takie wyboiste. Przecież autostrady macie bardzo dobre...(śmiech).

jastrzebskiwegiel.pl

niedziela, 14 października 2012

Niegościnna Warszawa

3:1 (25:18, 25:18, 21:25, 25:23) przegrał dziś na wyjeździe Jastrzębski Węgiel z Politechniką Warszawską. MVP meczu został Maciej Pawliński, były zawodnik JW.

 Pierwszy set należal zdecydowanie do gospodarzy. Początek seta możemy okrzyknąć mianem walki środkowych. Górą był warszawski zawodnik, Maciej Zajder, Goście mieli dużo problemów w tej partii, która ostatecznie zakończyła się wynikiem 25:18.

Druga partia zaczęła się bardzo wyrównanie, jednak Warszawianie dość szybko odstawili rywali uciekając im na pięc oczek. Straty do samego końca nie udało się odrobić. W rezultacie set przegrany również do 18.

Trzecia odsłona była już bardziej wyrównana, jednak obie drużyny odskakiwały na zmianę na kilka oczek od rywala. W końcówce to Jastrzębski Węgiel był górą i wygrał seta do 21.

Czwarta partia na początku bardzo dobrze się dla nas zaczęła, jednak zaczęliśmy tracić punkty i nie pomagały nam nawet spektakularne obrony Damiana Wojtaszka. Wynik został wyrównany przy stanie 17:17 i od tej pory oba zespoły szły leb w łeb. Jednak po pomyłce Michała Łasko w ataku przy stanie 22:21 gospodarze doprowadzili do stanu 24:21 i mimo dzielnej obrony ze strony Pomarańczowych, wygrali seta i zarazem całe spotkanie 3:1.

Ja osobiście byłam bardzo zaskoczona śledząc na PlusLidze punktację. Nie wiem co się stało, czy to JW zagrało tak slabo, czy Politechnika tak dobrze (bo nie czarujmy się, faworytem Warszawa to nie była, a porażki do 18 sa dość dotkliwe). Albo jedno i drugie. W sumie nie ważne, najważniejsze żeby się ponieść i nie rozpamiętywać porażki. No i wygrywać następne mecze :) Ja czekam na relację mojego osobistego korespondenta. Zobaczymy jakie informacje będę miała  od osoby ktora widziała mecz na żywo.

Nie miałam okazji zobaczyć, ale czyżby nowa koszulka dla libero? Cóż, wolałam niebieskie wydanie, ale przed sezonem Damian grał w niebieskim stroju, więc może są dwa komplety :)

P.S. Zdjęcia z meczu z Kielcami.

sobota, 13 października 2012

Goodbye and au revoir

Kibicom często bardzo ciężko jest się pogodzić, kiedy ich ulubieńcy odchodzą z ukochanego klubu. Tak było, jest i będzie. W Jastrzębiu również nie obyło się bez ciężkich pożegnań. Dwa najgłośniejsze to odejście Zbyszka Bartmana do Resovii oraz Pawła Ruska do Gdańska. Obu nikt się nie spodziewał, brak obu zawodników jest dla klubu na pewno stratą.

Jeśli chodzi o tego pierwszego, są dwie wersje. Oficjalna? -Nie wyobrażam sobie, żebym miał być drugim atakującym. Mam występować w kadrze, więc nie mogę stać w kwadracie dla rezerwowych. - tłumaczył swoją decyzję były kapitan - Moim celem na przyszły sezon jest gra na pozycji atakującego. Będę szukał porządnego klubu, choćby do ostatniego momentu. Koniec z rozmienianiem się na drobne!
Nieoficjalnie jednak mówiono, że duży wpływ na decyzję Zibiego miała mieć rzekoma kłótnia z przyjacielem, Michałem Kubiakiem. Ja jednak myślę, że nawet jeśli plotki o kłótni miałyby okazać się prawdą, to nie sa one powodem odejścia Zbyszka z klubu. Panowie są dorośli i potrafią się zachować po męsku i oddzielić życie prywatne od zawodowego. Zresztą, jak powiedział Marcin Możdżonek: nie wszyscy się lubimy, ale mamy jeden cel i potrafimy wszystkie animozje schować w kieszeń.

Dla mnie powód odejścia Zbyszka jest jasny: chęć rozwoju. Nic więcej. I to rozumiem. A wyciąganie w sieci jakichś kłótni jest dla mnie po prostu śmieszne. Nawet jeśli doszło do kłótni, to jest to prywatna sprawa tych panów. Ale powtarzam, wg mnie, to nie był powód odejścia Zbyszka z klubu, zwłaszcza, że deklarował przed sezonem, że chciałby w końcu gdzieś osiedlić się na dłużej.


Z Pawłem Ruskiem to już całkiem inna historia. Jasna i klarowna od początku, choć niemniej zaskakująca. Zawodnik po wielu latach grania w Jastrzębskim Węglu powiedział: - Czasami trzeba w życiu coś zmienić. Po tak długim czasie spędzonym w Jastrzębiu potrzebowałem nowego wyzwania.
Mnie, jako kibicowi ciężko było pożegnać się z wieloletnim libero śląskiego klubu, ale nie czarujmy się, transfery są nieuniknione. Pozycja libero jest co prawda pozycją, na której rzadko dokonuje się zmian, ale jednak się ich dokonuje. Dlatego są one tak dotkliwe dla kibiców.
W ślad za Pawłem poszedł środkowy Bartosz Gawryszewski, którego również od tego sezonu możemy oglądać w barwach Lotosu. Bartek w ostatnich sezonach byl dość nierównym zawodnikiem z katastroficzną zagrywką. Jednak nietrudno było zauważyć, jakie postępy poczynił ten zawodnik w ostatnim czasie. Niesamowicie się rozwinął pod okiem trenera Bernardiego, poprawił swoją zagrywkę i straszył rywali swoim blokiem. Krok po kroczku robił się z niego środkowy. Bartek coraz częściej dostawał szansę dłuższego pobytu na parkiecie, czy w końcu wystąpił w wyjściowej szóstce. Jestem ciekawa jak będzie wyglądała jego gra w Gdańsku.

Kolejnym "ubytkiem" w Jastrzębskiej ekipie jest rozgrywający Raphael Margarido, znany pod pseudonimem Vinhedo. Bardzo sympatyczny zawodnik otwarty dla kibiców i dziennikarzy. Przed sezonem wiedzieliśmy o nim niewiele. Moich poszukiwań  w sieci nie można zaliczyć do udanych. Rąbka tajemnicy uchylono na klubowej stronie publikując ten artykuł.
Sezonu, który Vinhedo spędził w PlusLidze niestety nie można zaliczyć do udanych. Co prawda, przez znaczną część sezonu grał pierwsze skrzypce na rozegraniu w klubie, ale z przykrością muszę stwierdzić, że było to raczej spowodowane kłopotami kadrowymi. Zdecydowano się w środku sezonu na pozyskanie młodego rozgrywającego z Portugalii, jednak to Vinhedo głównie dostawał szansę od trenera.

Wielkim kitem można okrzyknąć transfer Briana Thorntona do Jastrzębia. Choć w Polsce większość kibiców już o nim zapomniała, to jednak nie mogę o nim nie wspomnieć. Nigdy nie kryłam niechęci do tego zawodnika, i nawet teraz nie mam zamiaru tego robić. Zawodnik, od którego chyba każdy w klubie miał lepsze rozegranie, początkowo znalazł uznanie w oczach trenera. Jednak z czasem to się zmieniło. Pewnego dnia Brian zniknął tak niespodziewanie jak się pojawił. Powodem miały być rzekome kłopoty rodzinne. - Jest to także kwestia pomiędzy naszym klubem i zawodnikiem. On ma zaufanie do nas, że my zachowamy to dla siebie. Zresztą moja moralność nie pozwala mi na to, by o tym opowiadać - mówił wówczas prezes Grodecki.
Czyżby faktyczne kłopoty rodzinne? Nie wiem. Ale jeśli by się bliżej przyjrzeć tej sprawie, to kolokwialnie mówiąc, coś tu śmierdzi.
Moje zdanie? KA-TA-STRO-FA-LNE rozegranie, jego odejście to tylko pożytek dla klubu. Chociaż zawodnik ten w reprezentacji się znalazł, to ja zdania nie zmienię. Oglądając jeden z meczy Amerykanów w tym roku, usłyszałam nawet słowa komentatorów potwierdzającą moją opinię o nim, więc nie jestem sama na tym świecie.

Ashlei Nemer, zawodnik z bardzo dobrą zagrywką, i chyba tylko w tym celu sprowadzony na śląsk. Na parkiet rzadko wchodził w innym celu niż właśnie na zagrywkę. PlusLigi nie zawojował. Zawodnik przeciętny, lepiej dla niego grać w słabszej lidze, ale grać.

Luciano Bozko. Kolejny moim zdaniem niewypał. Przed sezonem mówiono, że ma pomóc w przyjęciu zagrywki. Cóż, to był chyba tylko tytuł z tego względu, że jest przyjmującym. Przyjęcie niezbyt dobre, anemiczne ataki. Przerabiając słowa mojego instruktora prawa jazdy, tak to tylko atakuje stara baba po ciemku. Ale mimo wszystko życzę mu powodzenia raczej u schyłku siatkarskiej kariery.

I na koniec Bartosz Sufa. Ten 25-letni libero nie dostał zbyt wielu szans przez dwa lata swojego pobytu w Jastrzębiu. Królem parkietu był zawsze Paweł Rusek i Bartosz był tego świadom. Na pozycji libero widywaliśmy go raczej w meczach sparingowych. Wyjątkiem była gra trenera Bernardiego na dwóch libero (podczas kontuzji Vinhedo). Jeśli Bartek wychodził na boisko, to raczej w roli przyjmującego bądź na zagrywkę. Wypożyczenie Bartka do Kielc to najlepsze co mogło go spotkać. Teraz ma przynajmniej szansę na regularną grę.

Wykorzystano: wypowiedzi siatkarzy z archiwum blogowego (również tego na onecie) oraz ze stron sportowefakty.pl i sportfan.pl, zdjęcia wyszukane w google. Ze specjalnym udziałem wypowiedzi pana Kazia (o starej babie). 

Mam nadzieję że dotrwaliście do końca, pozdrawiam :)

sobota, 6 października 2012

Zwycięstwo na inaugurację sezonu

3:0 pokonał Jastrzębski Węgiel Effector Kielce (dawniej Fart) w inauguracyjnym meczu PlusLigi.

Pierwszy set był wyrównany tylko do pierwszej przerwy technicznej. Później gospodarze stopniowo powiększali swoją przewagę, żeby w ostateczności wygrać seta do 15.

Kolejny set zaczął się bardzo udanie dla Jastrzębian. Punkty bardzo często zdobywali obijając ręce przeciwników. Jednak Kielczanie nie dawali za wygraną i momentami w tym secie prowadzili. Set wygrany na przewagi przez gospodarzy.

Swoją dobrą grę z drugiego seta zawodnicy z Kielc kontynuowali w trzeciej partii. Ich dobra gra doprowadziła do tego, że gospodarze do drugiej przerwy technicznej musieli gonić wynik. Do wyrównania wyniku w dużej mierze doprowadziła para Jastrzębskich przyjmujących. Michał Kubiak dobrze spisywał się w ataku, a Matteo Martino bombardował rywali zagrywką.

Jastrzębski Węgiel - Effector Kielce (25:15, 27:25, 25:22)

MVP: Matteo Martino

Jastrzębski Węgiel: Łasko, Martino, Czarnowski, Violas, Holmes, Kubiak, Wojtaszek (libero) – Bontje, Polański.

Effector Kielce: Kozłowski, Danger, Staszewski, Penczew, Kokociński, Zniszczoł, Sufa (libero) – Warda, Pająk, Józefacki, Milczarek

POMECZOWE OPINIE


P.S. Przepraszam że nie napisałam nic na temat prezentacji, ale miałam chwilowego leniwca :) Zainteresowani tym wydarzeniem niech zajrzą tutaj.