piątek, 19 października 2012

Rob Bontje: Czekam na moment, kiedy będę mógł pokazać swoją wartość.

Marcin Fejkiel: Na początek porozmawiajmy o reprezentacji Holandii. W lecie zeszłego roku mówiłeś tak: „(...)przechodzimy ciężki okres, część graczy rezygnuje z gry w kadrze, wchodzą do niej młodzi zawodnicy, którym brakuje ogrania. Liczymy na nowe otwarcie”. Uwierzyłbyś, że zaledwie po roku czasu będziecie mogli „konsumować” tak dobre wyniki, jak triumf w Lidze Europejskiej, awans do Ligi Światowej oraz wywalczenie kwalifikacji do przyszłorocznych mistrzostw Europy? 

Rob Bontje: Bez wątpienia dokonał się progres w naszej grze. Myślę, że paradoksalnie na naszą korzyść zadziałało to, że nasz trener i sztab szkoleniowy jest jeszcze mało doświadczony, a przez to miał nieprawdopodobną motywację, by osiągnąć jakiś znaczący sukces. To samo zresztą dotyczy młodszych graczy w kadrze, którzy byli otwarci na wszelkie uwagi, chłonęli wszystkie wskazówki, potrafili je przenieść na boisko i to dało wymierny efekt.



Tiago Violas nie mógł odżałować tego, że dwukrotnie pokonaliście reprezentację Portugalii po zaciętych tie-breakach i tym samym zabraliście im miejsce w przyszłorocznej Lidze Światowej.

Trzeba było widzieć kapitana Portugalii Joao Jose po drugim naszym meczu w tej rywalizacji. Brałem wspólnie z nim udział w pomeczowej konferencji prasowej i mogę powiedzieć, że był kompletnie rozbity. Spoglądał w statystyki i nie mógł odżałować, że pomimo tego, iż w większości elementów przemawiały one na ich korzyść, to jednak my byliśmy górą w tej konfrontacji. Ale tak to właśnie w siatkówce bywa, taki jest jej urok, że często o wszystkim decydują jedna czy dwie piłki.

Z kolei wasi sąsiedzi Belgowie nie mogą wam pewnie wybaczyć tego, że sprzątnęliście im sprzed nosa przepustkę do mistrzostw Europy? Czy fakt, że pokonaliście lokalnego rywala dał wam podwójną satysfakcję?

Wiadomo, że pojedynki z krajami sąsiednimi mają często swoją dodatkową wymowę, ale my w siatkówce mamy z Belgami normalne, przyjazne relacje. Co innego jest w piłce nożnej. Tutaj tego typu sprawy nabierają innego wymiaru, chociaż też dotyczy to bardziej konfrontacji z Niemcami aniżeli Belgią. Jedyny smaczek naszych pojedynków z Belgią był chyba taki, że wielu naszych kadrowiczów na co dzień występuje w lidze belgijskiej i pewnie wyjątkowo zależało im na tym, by pokazać z dobrej strony i coś udowodnić kolegom klubowym.

Jesteś kapitanem reprezentacji ″Pomarańczowych″, ale w turnieju kwalifikacyjnym do ME zagrałeś łącznie 12 setów. Czym było to podyktowane?

W lecie mieliśmy kilkunastodniowe zgrupowanie na Cyprze. Dwa dni po przyjeździe ze zgrupowania doznałem kontuzji mięśnia. Wraz z rozpoczęciem eliminacji do mistrzostw Europy, nie czułem się jeszcze w pełni sił. Wiedząc, że mogę dać z siebie maksymalnie 80-85 procent, wolałem ustąpić miejsca innym, którzy byli zupełnie zdrowi. Mimo to, wydaje mi się, że w kilku meczach znacząco pomogłem swojej drużynie. I nie chodzi tu tylko o wsparcie mentalne, które starałem się przekazywać chłopakom cały czas. Najważniejszy w tym wszystkim i tak był rezultat końcowy, czyli przypieczętowanie awansu.



Obok Nico Freriksa, innego byłego gracza Jastrzębskiego Węgla, jesteś obecnie najstarszym zawodnikiem w kadrze narodowej. Jak długo zamierzasz jeszcze reprezentować barwy narodowe?

W sumie w reprezentacji Holandii rozegrałem jakieś 250-260 spotkań. Jeszcze parę lat temu, kiedy naszej drużynie narodowej niespecjalnie się wiodło, pewnie szybciej mogłyby pojawić się w mojej głowie myśli o zakończeniu kariery. Ale teraz? W obliczu zbliżających się mistrzostw Europy mam naprawdę wielką motywację do tego, by grać i nadal cieszyć się siatkówką.

W dorosłość wkraczałeś będąc świadkiem największych sukcesów w holenderskiej siatkówce. Czy z tej perspektywy trudniej jest ci zaakceptować obecny stan tej dyscypliny w Holandii?

Trzeba uzmysłowić sobie jedną rzecz: 20 lat temu to była inna dyscyplina. A do tego sport znajdujący się w trójce najbardziej popularnych w kraju. Kibice często dokonują porównań naszych osiągnięć z tamtymi, odwołują się do tamtego okresu, ale myślę, że nie ma to sensu. Po pierwsze w holenderskiej siatkówce obecnie brakuje ludzi, którzy chcieliby w nią inwestować. Jest problem ze znalezieniem sponsorów choćby na jeden ważny turniej. W Holandii siatkówkę uprawia 125 tysięcy ludzi, co jak na wielkość naszego kraju jest wynikiem zupełnie niezłym. Niemniej jednak poziom ligi obniża się z roku na rok. Zawodnikom ciężko utrzymać się z grania w siatkówkę we własnym kraju, dlatego wyróżniający się młodzi gracze szybko wyjeżdżają zagranicę. Dla zobrazowania stanu rzeczy powiem tylko, że obecnie w kadrze narodowej jest zaledwie jeden gracz z ligi holenderskiej.

Jastrzębski Węgiel jest w sumie twoim ósmym klubem. Co cię podkusiło, by po siedmiu latach gry we włoskiej Seria A, najlepszej lidze świata, przenieść się do Polski?

Przede wszystkim polemizowałbym z tym, czy Serie A nadal jest najlepszą ligą na świecie. Kiedyś tak było, ale czy tak jest nadal? Wątpię. A odpowiadając na pytanie, wyjazd do Polski potraktowałem jako nowe wyzwanie. Przedyskutowałem sprawę z wieloma znajomymi, sam też miałem pewne wyobrażenie na temat tego, co może mnie czekać, mając w pamięci wcześniejsze występy w Polsce z kadrą narodową i stykając się z tym niepowtarzalnym klimatem dla siatkówki. Czy nie żałuję tego kroku? Nigdy tak nie pomyślałem, zwłaszcza że jest mi dane współpracować ze świetną grupą ludzi zarówno na boisku, jak i poza nim.



Kiedy przychodziłeś do polskiej ligi, były trener Jastrzębskiego Węgla – Tomaso Totolo przewidywał, że staniesz się jednym z najlepszych środkowych w PlusLidze? Z różnych względów, także zdrowotnych [Holender w styczniu tego roku w meczu Pucharu Polski doznał skręcenia stawu skokowego – przyp.red.], w pierwszym roku gry w Polsce było o to trudno. Jak będzie w nowym sezonie?

To oczywiste, że każdy zawodnik chciałby grać jak najwięcej. Każdego dnia staram się dawać z siebie wszystko i mocno pracuję nad tym, żeby być coraz lepszym. Czekam na moment, kiedy będę mógł pokazać swoją wartość. Ale pamiętajmy, że na boisku może występować jedynie siedmiu graczy z podstawowego składu. Jasne, że chciałbym być graczem pierwszej szóstki, niemniej mam satysfakcję także wtedy, kiedy mogę wejść na zmianę i pomóc zespołowi. Dobry zespół potrzebuje 13-14 zawodników na wysokim poziomie.

Jak układa ci się współpraca z trenerem Lorenzo Bernardim, z którym miałeś jeszcze okazję występować w jednej drużynie na boisku w barwach klubu z Werony?

Graliśmy razem krótko, w sumie chyba trzy miesiące. Z technicznego oraz taktycznego punktu widzenia Lorenzo jest świetnym fachowcem. Imponuje mi jego szerokie spojrzenie na zespół i przywiązywanie wagi do szczegółów. Pod tym względem jest on – obok Roberto Piazzy, z którym miałem przyjemność pracować w Sisleyu Treviso – najlepszym trenerem z jakim dotąd pracowałem.

A jak w ogóle odnajdujesz się w polskich realiach?

Świetnie! Jeśli nie wierzysz, odsyłam cię do mojej żony. Myślę, że ona powie to samo. Wielu moich znajomych dziwi się, kiedy im mówię, że w Polsce czuję się lepiej, niż tam gdzie grałem ostatnio, czyli w Treviso. Myślę, że pokutują jeszcze dawne stereotypy dotyczące Polski - że jest to zimny, słaby ekonomicznie kraj. Ja mam tutaj wszystko, czego mi potrzeba, mogę tylko komplementować – zarówno klub, jak i kraj. W Polakach najbardziej podoba mi się to, że są ludźmi dumnymi. Przy czym nie jest duma rozumiana jako wyniosłość czy zadufanie, ale raczej jako poczucie własnej godności. Imponuje mi też wasza energia życiowa, pracowitość Polaków, chociażby górników pracujących w kopalniach należących do naszego sponsora. Natomiast jedyną rzeczą, do której nadal nie mogę przywyknąć są polskie drogi. Nie wiem, dlaczego są takie wyboiste. Przecież autostrady macie bardzo dobre...(śmiech).

jastrzebskiwegiel.pl

2 komentarze:

  1. Lubię czytać takie wywiady.
    Heh faktycznie troszeczkę ten poprzedni sezon łatwy nie był (także między innymi z powodu tej kontuzji), ale mam nadzieję, że już teraz będzie ok.
    No i te słowa o Polsce... ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi się Twój profil - zwłaszcza nagłówek z Miśkiem :) Uwielbiam Go :)

    OdpowiedzUsuń